Ksiazka o MLP


                                                                            Witam :)
Mam natchnienie. Postanowiłam pisać opowiadania o MLP :) W każdym opowiadaniu będzie inna główna bohaterka :) Dziś zajmiemy się Twilight bo - że tak powiem - przyszła mi dobra historyjka w toalecie o Twilight :D Wymyślałam ją 2 dni :) Ta historia będzie podobna do książki. Będą rozdziały dlatego od razu tego nie napiszę. Żeby było wiadomo to kiedy będzie np "wtedy pomyślałam , że.." to będzie myśleć Twilight. Nikt inny tylko ona, cała historia krąży wokół jej :) Mam nadzieje, że komentarze będą miłe bo naprawdę będę musiała się napracować :)

                                             "PONYVILLE TO JUŻ NIE MÓJ DOM"
                                                                        Rozdział I
                                                                  Tragiczny początek.
Byłam już tak niedaleko. Zdawało mi się , że w pałacu w oknie stoi znajoma mi sylwetka, Celestia. Było mi to obojętne, chciałam dostać się do Canterlotu jak najszybciej. Byłam już niedaleko , wtem wyhamowałam. Zobaczyłam , że przed pałacem stoi może ze stu strażników, przez chwilę przeszywali mnie wzrokiem aż w końcu jeden z nich odezwał się.
- Och, Twilight tak dawno Cię nie widziałem! Przyszłaś w odwiedziny do księżniczki? - Uśmiechnął się.
Nie odezwałam się. Widząc to strażnik ustąpił mi miejsca. Ruszyłam przed siebie.Nie daleko ujrzałam mojego starszego brata, Shining Armora. Podbiegłam pod niego.
- Shining Armor, jak dobrze Cię widzieć możesz zaprowadzić mnie do księżniczki Celestii? - Spytałam.
Odwrócił się w moją stronę. Nie był zbytnio szczęśliwy, w sumie to wyglądał jakby płakał jakieś 10 min temu.
-Och, Twilight jesteś.. - Wyjąkał przez łzy - Więc jeszcze nie wiesz.. ?
-CZEGO NIE WIEM?! - Krzyknęłam.
Mój głośny ton zauważyło parę przechodniów i od razu wszędzie było słychać jakieś szeptanie pomiędzy sobą.
-Pozwól , że pójdziemy do Celestii, ona Ci to wszystko wytłumaczy. - Zmarszczył brwi.
-Okej. - Uśmiechnęłam się lekko.
Szliśmy ponad 30 min, musieliśmy się przedzierać przez gapiów. Przez ten czas nie wytrzymałam i zaczęłam :
-Nie wytrzymam! O co tu chodzi?
-Mówiłem już. Celestia Ci to wytłumaczy. - Odchrząknął - A co w Ponyville? Jak tam .. twoje przyjaciółki?
Chciał zmienić temat, nie odpowiedziałam. Udawałam obrażoną , zawsze to na niego działało ale dziś jakoś wyjątkowo nie zwracał na to uwagi. Kiedy doszliśmy do pałacu Shining porozumiał się ze strażą i zostałam zaprowadzona do księżniczki przez jednego ze strażników. Zapukałam lekko do drzwi wskazanych przez strażnika. Ktoś zapłakanym głosem odpowiedział :
-Proszę..
Weszłam do środka przy oknie tak jak wiedziałam stała Celestia. Chciałam zacząć ale przerwała mi.
-A więc jesteś już...
Ja już nie mogę! Niech ktoś mi to wytłumaczy! Dlaczego wszyscy są dzisiaj tacy zapłakani!? O co tu chodzi?!
-Twilight, mam dla Ciebie same złe wiadomości..
Zbladłam.
-Słucham, chcę się w końcu dowiedzieć o co tu chodzi.
-Ach, TWOJA MAMA NIE ŻYJĘ..
Zemdlałam.Obudziłam się w tym samym pokoju na łóżku, nade mną stała Celestia z taką samą miną jak mój brat. Powoli uświadamiałam sobie do czego doszło. Moja mama nie żyła a dowiedziałam się o tym w takich okolicznościach..
-Celestio, ale jak to się stało!? - Wydawało mi się , że krzyknęłam ale po minie Celestii okazało się, że przez łzy tylko wyjąkałam to krótkie zdanie.
-Twilight, twoja mama zachorowała. Chorowała przez parę lat ale nie mówiła Ci tego dla twojego dobra. Nie chciała Cię martwić. W końcu nie wychodziła z łóżka, dziś rano miałam Cię tu zaprosić żeby Cię powiadomić o złym stanie matki. A ty byś ją odwiedziła. Ale rano było już za późno - Odpowiedziała.
Wolałam o tym nie myśleć, miałam jeszcze dzisiaj odwiedzić tatę.
-Celestio, a kiedy pogrzeb? - Spytałam, ze łzami w oczach.
-Prawdopodobnie po jutrze. - Odrzekła.
Czyli będę musiała powiadomić Rarity, Pinkie, Rainbow, Fluttershy i Applejack. Chciałabym je widzieć na pogrzebie mojej mamy. Nagle przypomniałam coś sobie.
-Celestio! Mówiłaś , że masz dla mnie same złe wiadomości. A ta druga wiadomość? - Powiedziałam szybko.
-Sama nie wiem czy powinnam Cię teraz tym zamartwiać. Twój ojciec postanowił, że wrócisz do Canterlotu, i tu zostaniesz na stałe.
Teraz czułam się okropnie. Czemu tata mi to robi?! Chociaż jakbym została w Ponyville to moje przyjaciółki pocieszałyby mnie a tak.. Miałam ochotę umrzeć niż to znosić.
-Ale dlaczego on to robi?! - Zapomniałam już o śmierci mojej mamy. Chciałam się z nim jak najszybciej spotkać!
-Nie wiem, powiedział mi tylko żeby Ci to przekazać a więcej dowiesz się u niego. - Odpowiedziała.
-Celestio! Muszę szybko spotkać się z ojcem! Wybacz mi, ale muszę już iść! - Krzyknęłam już prawie za drzwiami.
Biegnąc obijałam się o kucyki chciałam jak najszybciej tam dotrzeć.

                                                                   ROZDZIAŁ II
                                            Wszystko się wyjaśnia.
Zapukałam do drzwi. Usłyszałam zmęczony głos.
-Proszę..
Wbiegłam do środka.
-Tato! Dlaczego nie mogę już mieszkać w Ponyville?! Dlaczego mama nie żyję!? Czemu mi to robisz!? - Po tym co właśnie powiedziałam twarz taty zbladła. Pomyślałam, że przesadziłam.
-Przepraszam, ale wiesz. Nie dość to , że mamy już nie ma to jeszcze dodatkowo będę musiała się wyprowadzić od moich przyjaciół! - Oburzyłam się.
-Widać, że muszę Ci to wyjaśnić.. - Odburczał pod nosem.
NO PRZECIEŻ TO OCZYWISTE ! NIE BĘDĘ TYLE CZEKAĆ! Krzyczałam w myślach jak opętana.
-Usiądź - Wskazał kopytem na obdarty fotel - Musiałem to zrobić..
-Musiałeś? Ale dlaczego? - Starałam się nie krzyczeć.
-Bo wiesz - Ciągnął dalej. - Pomyślałem , że chociaż ze mną rozstaniesz się..
Bla bla bla, do rzeczy.
-Możesz jaśniej? - Powiedziałam zmęczonym głosem.
Zmarszczył brwi.
-Po prostu chcę z tobą spędzić trochę czasu! Nie widziałem Cię tak dawno, mama tęskniła.. - Ciągnął.
-Tak, tęskniła? Nie wystarczyło wysłać listu? Mogłam was odwiedzić. - Odpowiedziałam.
-Mogłaś ale mama wolała żebyś nie marnowała tu czasu..
Pomyślałam przez chwilę. O CZYM MY GADAMY? On wciąż mi nie wytłumaczył CZEMU to robi. Muszę zmienić temat.
-Tak, ciągnij tą nudną rozmowę dalej. - Powiedziałam. - Powiedz dlaczego to zrobiłeś, i będzie spokój. Doprowadza mnie to już do szału.
Tata zmarszczył brwi. Widać było, że miał ochotę po prostu powiedzieć "DO WIDZENIA!" i mieć to wszystko z głowy.
-No dobrze tak naprawdę to według mnie to Ponyville ma na Ciebie zły wpływ i tyle. - Powiedział z zadziwiająco sztucznym uśmiechem.
Skrzywiłam się.
-WCALE NIE! To jedyne miejsce w którym mogłam znaleźć przyjaciół, tu w Canterlocie siedziałam całymi dniami przed książkami, a tam? Tam mogła wyjść w końcu na świeże powietrze! - Krzyknęłam, tym razem byłam zła.
-Ale nie rozumiesz?! To moja decyzja a ty jeszcze dziś pojedziesz do Ponyville, spakujesz się i rozpakujesz w Canterlocie, zrozumiano?! - Ojciec podniósł głos, przestraszyłam się.
To wszystko mnie przerastało. Rozpłakałam się.
-NIENAWIDZĘ CIĘ TA ŚMIERĆ MAMY ZMIENIŁA CIĘ! JESTEŚ OKROPNY JAK MOŻESZ MI TO ROBIĆ! - Krzyknęłam, z łzami w oczach i wybiegłam z domu.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi jak najmocniej umiałam, w środku domu rozszedł się głos.
- Dobrze by było jakby w ogóle jej nie było!
Rozpłakałam się. Łzy ciekły strumieniem. W oddali usłyszałam głos.. RARITY!
-Twilight, Twilight! - Krzyczała.
Spojrzałam za siebie, w moją stronę biegła Rarity. Zdziwiło mnie to bo po pierwsze skąd wiedziała, gdzie jestem a po drugie po co tu przyszła.
Była już koło mnie.
-Twilight, ty płakałaś?! - Zapytała zdyszanym głosem.
-Takk.. - Wyjąkałam. - Moja mama nie żyję, a tata.. a tata..
-Co?! Twoja mama nie żyję!? O jeju jak ja Ci współczuję! - Posmutniała - A co tata?
-Musze wrócić do Canterlotu, tata twierdzi , że Ponyville ma na mnie zły wpływ. - Ugryzłam się w wargę myślałam , że to nie zaboli.
Zabolało i lekko pisnęłam. Rarity nie zwróciła uwagi.
-Twilight, nie możesz! Bez ciebie tam będzie.. nudno.. A dodatkowo dziś są twoje urodziny!





                                                                      Rozdział III
                                                                                       Kryjówka

Byłam przybita. Właśnie się dowiedziałam, że moja mama umarła w dzień moich urodzin. Byłam taka załamana, że zapomniałam o moich urodzinach.
-To .. może już chodźmy ? - Spytała Rarity.
-Okej, ale wy się tak starałyście a ja nawet nie pojawię się na moich urodzinach. - Odpowiedziałam z lekką skruchą.
-Nie martw się, to nie Twoja wina. Coś się wymyśli. - Rarity uśmiechnęła się, nie sztucznie! Co mnie zdziwiło.
-Co masz na myśli? - Spytałam.
-Chodź wytłumaczę Ci w pociągu, tu jest za dużo gapiów.
Resztę drogi przebiegłyśmy. Weszłyśmy do pociągu, ja usiadłam przy oknie. Przez okno było widać tylko drzewa, góry, krzaki, domy i...
-SŁUCHASZ MNIE?! - Dostałam z całej siły w brzuch od Rarity. Już miałam jej oddać gdy zobaczyłam jej skruchę na twarzy.
- CO?! - Krzyknęłam.
-Mówię, że może zamieszkasz u Zecory! Tam Cię znajdą a my będziemy Cię odwiedzać! Hm? - Odpowiedziała z ogromnym uśmiechem i iskierkami w oczach.
Zaczęłam to przemyślać, nie wiedziałam czy się zgodzić. Nie chciałam zrobić temu tacie, ale ON KURDE POWIEDZIAŁ, ŻE PONYVILLE MA NA MNIE ZŁY WPŁYW!
-Ok, to twój najlepszy pomysł, Rarity! - Powiedziałam, również z ogromnym uśmiechem i iskrami w oczach.
Po 2 godzinach dojechałyśmy na miejsce. Znów biegłyśmy. Kiedy ja się pakowałam Rarity tłumaczyłam wszystko Spike'owi, a potem oczywiście pomogła mi dokończyć się pakować się. Po raz kolejny biegłyśmy, bolały mnie już nogi ale musiałam się spieszyć. W lesie Everfy szłyśmy powoli żeby nie wdepnąć w żadne kwiaty. Wolałyśmy dojść zdrowe do Zecory. Zapukałyśmy do drzwi.
-Proszę...
Weszłyśmy do środka. Po całej chatce walały się różnorodne mikstury a Zecora... Zecora fruwała w powietrzu. Twierdziła , że to medytacja.
-Zecoro... - Zaczęłam.
-...Czy Twilight może u Ciebie zamieszkać? Ma trudną sytuacje. Twilight , opowiedz wszystko Zecorze! - Dokończyła Rarity.
Opowiedziałam wszystko Zecorze po czym otrzymałam jedno znaczącą odpowiedź.
-Dobrze, dobrze tylko przynieś mi kły kobrze. - Zrymowała Zecora.
Nie wiedziałam jak zareagować, Rarity mnie wyręczyła, rozejrzała się po chatce i na półce zobaczyła słoik z karteczką z napisem "Kobrze kły". Wzięła słoik i z wielką satysfakcją podała go Zecorze.
-Dziękuję dobre dziecko, Twilight rozpakuj się nie zwlekaj okej? Bo rozmyślę się i będzie źle. - Powiedziała z uśmiechem Zecora.
Rozpakowałam się. Rarity musiała już iść powiedziała , że jutro przyjdą wszystkie mnie odwiedzić. Zostałam sama z Zecorą. Zecora powiedziała, że mogę spać w jej łóżku bo ona woli spać "w locie". Uśmiechnęłam się do niej.
-Zecoro, a gdyby strażnicy tu przyszli? - Spytałam z niepokojem.
-Gdyby przyszli, a to fakt. Nie bój się dziecko, uchronię was. - Powiedziała Zecora.
"Was" ? A może ona wie kiedy przyjdą, czyli wtedy kiedy będę mieć gości?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz